Siedzisz sobie na kompie
Myślisz tak sobie ej dawno nie widziałem doge
Sprawdzasz czy twoje doge peje są polajkowane
W searchu na fb nie znajdujesz żadnego takiego peja
Wtf?
Odpalasz google i wpisujesz doge
Znajdujesz obrazki piesków, ani śladu żółtego psa
Showing results for "dog"
Search for "doge" instaed
Konfuzja wchodzi
Wchodzisz na konfy na fb z ziomkami i nie widzisz nigdzie żółtego psa
Pytasz się co się stało z doge
- "co? Jakie doge?"
No ten mem z żółtym psem
- "E? Nie kojarzę"
Próbujesz narysować doge w paintcie ale jakoś tak kształtu nie potrafisz sobie przypomnieć
Nie wiesz czy siedział na krześle, na fotelu, na tapczanie
Masz ogromną pustkę
Doge przepadł - myślisz
Nie ma już psa... a jakiego on był koloru?
...
Czasem patrzysz na bochenek chleba czy inny losowy przedmiot, przelatuje Ci przez oczy obraz uśmiechniętego psa złączonego z tym przedmiotem, po czym znika Ci z pamięci, jak to zdanie, ktorego zapomniałeś, a miałeś właśnie wypowiedzieć
Czasem ktoś obrazi kobietę w internecie i ci flashbackuje...
Nie wiesz skąd Ci się wzieło mówienie bonk gdy ktoś coś uderza młotkiem...
A pomimo tego, Shiba inu to twoja ulubiona rasa psów i czujesz się z nimi jakoś tak swojo
Często z rozpędu pisząc dog dopisujesz e i patrzysz na to słowo jakoś tak dziwnie...
A doge pozostaje już tylko w snach
Dobranoc
Od paru tygodni chodzę na siłownie bo zrozumiałem że alkoholizm i jaranie fajek jak smok szkodzi zdrowiu, trzeba zmienić coś w swoim życiu i wyjsć ze spierdolenia na pełnej kurwie. Tak wiec wydawało mi sie ze ograniczenie używek to nie wszystko co doprowadzi mnie do upragnionego stanu i do tych starań dołożyłem jeszcze ćwiczenia. Kiedy inwestuje sie w siebie nie warto oszczędzać a miałem ostatnio przypływ (może nie tyle przypływ co brak odpływu na chlanie i jaranie XD ) gotówki dlatego zdecydowałem sie na luksusowa siłownie na osiedlu około 8 minut drogi od mojego blokowiska. Siłka pierwsza klasa, sprzęt sprowadzany z samej Ameryki, diamentowe sztangi(XD) i generalnie całokształt budynku wyglądał bardziej jak miniaturowy amerykański biurowiec niż siłka na osiedlu ale ja nie miałem zamiaru narzekać na taką okazje. Ceny faktycznie były kosmiczne, nie powiem ile bo zaraz będzie ze banan albo za hajs starych ale wystarczy wam wiedzieć ze koszty były spore.ale kuuurwa kiedy pierwszy taz tam ćwiczyłem czułem sie nadczłowiekiem, czułem ze mam tu warunki godne człowieka wysoko postawionego, niczym bogaty nowoyorski biznesmen. Długo nie docierało do mnie jak udało stworzyć im sie tutaj taki mikroklimat zachodniego świata tutaj w moim gówno-mieście. Darmowe ręczniki pod prysznice i wypasione bajery odciągały jednak moja uwagę od innych klientów fitness ośrodka. Nie widziałem tam ani jednego Polaka mimo ze to polskie miasto i Polska dzielnica. Pod siłke podjeżdżały same audice Niemców i BMW ich młodych dynamicznych bachorów-nastolatków, czasami jakiś nowobogacki rusek lub ortodoksyjny Żyd ale o Polakach bie było mowy, kiedy zagadałem raz do jednego z nich pod prysznicem dlaczego nie ma tu moich rodaków i czy to jest jakaś ich tradycja zeby wszyscy obcokrajowcy tu ćwiczyli to odpowiedział tylko krótko i oschle "Polacy lubią smrut, robaki i goowno" . Uznałem ze pewnie sie pomylił bo w końcu polski język jest jednym z trudniejszych na świecie jednak czułem ze panuje tu ogólna atmosfera niechęci do tego kraju. Innym razem po dokładniejszej infiltracji tego miejsca zobaczyłem kolejny szczegół który wcześniej mi umknął, przyrost mięśni moich zagranicznych znajomych był dużo szybszy a ćwiczenia efektywniejsze. Niepokoiło to mnie bo mogło sie okazać ze ktoś rozprowadza sterydy ale stety niestety seba z bramy obok dał mi info ze wszystkie rozchodzą sie w pobliskiej siłowni przy gimnazjum a do tamtej nie maja nawet dojścia jego przełożeni. Uspokoiło mnie to trochę ale wciąż nie dawało mi spać jak oni to robią. Sa nadludźmi? Może maja geny jakiś supermutantów? Okazało sie ze odpowiedz przyszła sama w nieoczekiwanym momencie. Idąc raz po czysty ręcznik przyuważyłem jak właściciel wchodzi za zamknięte drzwi na zapleczu po czym wraca pi około minucie z kubeczkiem napoju który stary muskularny Niemiec łapczywie pochłonął. Jego wzrok kiedy zobaczył ze to widziałem był nie do opisania. Był na tyle niepokojący ze przeszły mnie ciarki na sama myśl zeby zapytać co podał tamtemu starszemu panu. Ciekawość męczyła mnie jeszcze przez 3 dni kiedy to w końcu w godzinach wieczornych w sobotę spakowałem poza strojem do torby latarkę i zestaw małego ślusarza. Tego dnia było mnóstwo osób (żadna oczywiście nie mówiła w naszym ojczystym języku) więc warunki były idealne do włamu. Ukradkiem gdy nikt nie patrzył przemknalem do szatni i schowałem sie w mojej szafce mając zamiar czekać tam aż do 1 w nocy. Czas dłużył sie niesamowicie ale fakt ze zaraz dowiem sie jakimi sterydami szprycuje on klientów dawał mi siłę. Nie zastanawiając sie długo wyskoczyłem po cichu z szafki i upewniwszy sie ze nikogo juz nie ma skierowałem sie w stronę kanciapy... Drzwi były zamknięte ale wykręcenie zamka nie stanowiło dla mnie problemu, my Polacy psucie i kradzieże mamy jednak we krwi XD . Kanciapa okazała sie być jednak Tunelem prowadzącym do jakiegoś magazynu czy innego pomieszczenia gospodarczego. Zobaczyłem tam ogromne zbiorniki z substancją o nieokreślonym kolorze i konsystencji. Przyglądałem sie długo ale nie znalazłem ani etykiety ani czegokolwiek co wskazywało by czym jest ten specyfik. Brak jakichkolwiek informacji wywołał we mnie jeszcze większa frustracje co z kolei spowodowało chęć spróbowania tego jeśli miało by sie to okazać jedyna metoda poznania nowo odkrytego przeze mnie skarbu. Nabrałem mały kubeczek z butli i powąchałem. Czuć było wygrywem i życiowym sukcesem, czuć było zapach pieniędzy i szlachetnych kamieni. Przeżyłem szok bo jeszcze od samego zapachu nie poczułem takiego intensywnego doznania. Juz miałem pochłonąć hektolitr tego gdy zza ścianki usłyszałem siorbanie. Tak kurwa siorbanie takie jak podczas picia przez słomkę resztek picia. Zamarłem i czekałem na rozwój wydarzeń jednak nikt nie nadszedł. Chwyciłem metalowa rurkę z mojej torby i skierowałem sie ku podejrzanemu dźwiękowi. Kiedy zaświeciłem latarkę poczułem sie jak w sennym koszmarze, przez chwile naprawdę nie byłem w stanie odróżnić rzeczywistości od snu. Oczom moim ukazała sie skomplikowana aparatura, masa szklanych rurek i przewodów które wszystkie swoje końce miały w... Człowieku. Cewka w pindolu wysysająca mu cała jego zawartość niczym krowia dojarka, rurka w dupie oraz w mordzie i jeszcze paru innych miejscach z których mógłby cokolwiek wydzielić. Na moich oczach kawałki jego gówna zmieszały się w wielkim bębnie maszyny losującej z spermuchą i moczem tworząc ową substancje powoli odcedzającą ją przez obierki od pomarańczy do wielkich karnistów. Twarz tego człowieka a przynajmniej to co wystawało spod aparatury zdawała sie mowić "wy polskie kurwy" a nad jego głowa widniał napis testoviron & Billy company. Miał on w sobie chyba jeszcze resztki życia bowiem gdy zrobiłem hałas potykając sie o jedna z butelek obudził sie i popatrzył na mnie z taką złością jak nigdy dotąd nikt nie patrzył. Napiął sie cały i zaczął z tej złości wydzielać każda możliwa substancje do wydzielenia przez ludzka istotę tak mocno ze cała instalacja aż drżała a pojemniki zaczęły zapełniać sie zastraszająco szybko. W tym momencie zemdlałem bo moje nerwy nie wytrzymały. Obudziłem sie następnego dnia rano. Przede mną siedział Billy, menadżer siłowni, podał mi cieplej herbaty i powiedział ze wie co zobaczyłem. Normalnie musiał by mnie zlikwidować ale moje polskie geny mogą mu sie przydać. Interesowała go współpraca.
Od tamtej pory regularnie chodzę do piwniczki siadam przed "obiektem alfa" orwieram paczkę czipsów i oglądam trudne sprawy na Polsacie a on produkuje ze złości więcej niż zakładał plan billego. Jeśli tak dalej pójdzie chyba kupie sobie znowu karnet na siłownie bo zaczynam sie powoli rozleniwiać a pieniędzy mam wystarczajaco zeby sobie na taki luksus pozwolić. Pamiętajcie ze najważniejsze to znaleźć w życiu to w czym sie jest dobrym i robić to
Z fartem mordy
Godzina 16. Nie jadłszy od rana stwierdzam, że trzeba coś zjeść. Niestety, z nadejściem 1szego czerwca skończyła się superoferta na big maka za dyche (nad czym wciąż ubolewam) więc trzeba znaleść inną knajpę.
Wchodzę na najwyższe piętro złotych, i już na drugim piętrze zaczyna ciec mi ślina. Nie chodzi o rozkosz wpierdalania, ktorej zaraz doświadczę, chodzi o coś dużo lepszego. O, tak, już widzę! Na horyzoncie zza schodów ruchomych wyłania się north fish. Czuje, jak moje serce gubi rytm, wszystko nagle wydaje się takie jakieś ostrzejsze. Podchodzę, rozglądam się zdenerwowany po tablicach z ofertami, tak, nadal jest! Dodatki do ryby, 7.99! Nałóż raz, ile chcesz! Nawet nie wiedzą, w co się właśnie wkopali.
Najpierw, dla niepoznaki, przeglądam oferte kanapek. Tyci ryboburger za 8 ziko, jasne, może jak zostane rockefellerem. Ukrywając odraze, kieruje wzrok ku panelowi z panierowanymi rybami. Odruchem bezwarunkowym zamawiać już mam najtańszą mirune, pytam się czy ma ości. Ma? No trudno, biore. Biorę? Eeej. Kątem oka zauważam mirune, wersje 2.0. Większa, i z polewą serowo-cebulową. Cebula, moje ty ulubione warzywo. 3 ziko więcej. Tysiące neuronów w moim mozgu naraz eksplodują, walcząc ze sobą o kontrole nad moją jaźnią. Czuje się jakby nagle przybyło mi kilka promili, tylko nie jest tak przyjemnie, bo wiem, że żadna opcja nie jest dobra, jest tylko żła i gorsza.
Po kilku, zdających się trwać eonami, minutach, decyduje się. Nie ma warzywa nad cebule. Odbije sobie na dodatkach.
Teraz zaczyna się najbardziej skomplikowana część operacji. Laska zza lady naklada mi porcje ryby na talerz. Jakis mały ten talerz. Czemu taki mały? "proszę pani, a możnaby dostać może na większym talerzu?""tylko takie mamy." Czemu tak sucho odpowiada. Czyżby wiedziała? Chyba w głębi duszy już wie. To już i tak nie ma znaczenia. Mały talerz w niczyn im nie pomoże.
Mmm, fryteczki, czy ziemniaki opiekane? Myśle, że nałoże oba. Frytki na krawędzi, ziemniaki obok, tak zostaje najmniej wolnej przestrzeni. Doskonale wiem co robie, bo nie robie tego pierwszy raz. Fasolka na rybe, potem znowu ziemniaki, reszte wypełnie puree. Pierwsze piętro gotowe. Ona już wie. Kasjer też, nie wadzi. Moment, w którym mogli coś zrobić, już dawno minął. Teraz to ja jestem bogiem, i jako że jestem dobrym bogiem, to zbuduje dla nich wieże babel.
Czas na surówki. Moja ulubiona część. Mógłbym pewnie napisać o tym doktorat. Colesław ma najlepszy stosunek lepkośći to stałošci konsystencji, dlatego buduje z niego ściany. Środek wypełniam buraczkami (bo kocham buraczki).w ten sposób babilon rośnie, w tym samym zresztą tempie co oczy ekspedientki. Co wezwałabyś chętnie ochrone? I co im powiesz? Że nowe wcielenie Jezusa próbuje zjednoczyć nacje całego świata? Kochana, zadzierasz z siłami, ktorych nie jesteś w stanie zrozumieć.
Osiągnowszy założone 30cm wysokości jestem gotowy zadać ostateczny cios.
Kasjer z niedowierzaniem patrzy się na mnie zza mojej wierzy, gdy pytam go, czy w zestawie jest napój. Może być, za dopłatą. Jasne, poprosze 5.
Rytuał ulega dopełnieniu, pejpasik, piiiik, i wieża moja. 20.50 za kilogram pysznych warzywek, i mirune z cebulą ukrytą gdzieś w wewnętrznych komorach mej świątyni antykapitalizmu. Na świecie, tylko dolewka z KFC jest w stanie walczyć z tym Opus Dei.
Moje imie jest nieistotne, możecie mówić mi anon. Dzisiaj jest 7 czerwca, międzynarodowy dzień seksu. Gdyby seks dało uprawiać się z ideą, moglibyście nazwać mnie pisarzem miłości, niestety jednak, na naszym planie rzeczywistošci uczucie me do budowania babilonów zostanie czysto platoniczne. Lecz pod koniec dnia, to nie ono liczy się najbardziej! Dla mnie najbardziej liczą się zaoszczędzone pieniądze.
Jerzy Owsiak własc. Jurij Owsienko (aka. "Jurij-Bestia z Wołynia") - Członek UPA, sprzedawał uran Czeczenom, założyciel Wyzwoleńczej Ochrany Świętego Przymierza (WOŚP), organizacji ściganej za handlowanie bronią i nieletnimi (Jurij tłumaczył się pokrętnie mówiąc, że to "pieniądze na dzieci". Miał rację. Kanał przerzutowy przez Odessę załatwiał jeszcze u Leonida Kuczmy, póki tamten nie odszedł). Propagator stosowania w walkach partyzanckich bomb fosoforowych "Zloty Melon". Przez zastosowanie ich ścigany przez Interpol i Trybunał w Hadze. Jego najsłynniejsze akcje:
1976-na lotnisku w Entebbe w Ugandzie w ramach walki z oddziałem izraelkich komandosów w ramach "operacji Thunderbolt" z zimną krwią zastrzelił Jonatana Netanjahu, dowódcę oddziału komandosów. Po spacyfikowaniu kolegów przebrany za beduina uciekł w kierunku Sudanu dopracowywać rzemiosło tłumiąc krwawo tamtejszą rebelię.
1978-1983-płatny komandos na usługach afrykańskich watażków. Nieoficjalnie mówi się, że dla różnych grup interesów, różnych plemion i dyktatorów, załatwił własnymi rękami ok. 400 osób. Każdemu zabójstwu towarzyszyło wysyczenie przed śmiercią ofierze, przeciągłego "Siema..." do ucha.
1987-1989-podwójny agent w Afganistanie. Odpowiedzialny za masakrę w Gharl Gharlum, gdzie spacyfikował z kilkoma kawalerzystami wioskę zabijając 700 osób. To w tamtych latach dorobił się konkretnej sumy na handlu heroiną i przerzucaniu jej drogą morską do krajów Ameryki Południowej. W Meksyku rozwinął siatkę przemytniczą przez granicę z USA . Przez działalność "Światełek do nieba" (grupy nieletnich przemycających heroinę przez granicę na Rio Grande) utopiło się, lub zostało zastrzelonych w ciągu 10 lat działalności, ok. 200 osób. Najgorszy jednak był rok 1993. Jurij obserwował przez kamery, jak jego zdesperowani JurijJungend pięcioma samochodami siłą próbują się przedrzeć przez granicę. Jurij miał czuwać nad powodzeniem akcji. Jedno auto zostało zniszczone od razu przez straż graniczną USA, zaś reszta po staranowaniu blokady strażników schroniła się między swoimi samochodami. Ostrzał trwał długie sekundy, stare jeepy były dziurawione tak, że wybuch aut pełnych heroiny i śmierć Meksykanów była kwestią czasu. Owsienko mimo dysponowania siłami zdolnymi do pomocy oddziałowi na błagalny telefon "Jurij! Tu wszędzie lata ołów! Oni nas zabiją! Madre mia! Jose krwawi! Jurij! Kapitanie, co mamy robić!? Zaraz zginiemy!" odpowiedział cynicznie i sucho "Róbta co chceta". To wydarzenie pokazuje jego brak litości wobec wrogów, ale i towarzyszy.
Po dorobieniu się konkretnej sumki na tym zbrodniczym procederze, zajął się handlem uranem. To właśnie rakieta z jego serduszkiem załatwiła w 1996 roku Dżohara Dudajewa, dzięki czemu Owsienko pomógł zakończyć I Wojnę w Czeczenii i wycofać się ze sprzedawania uranu Czeczenom, kiedy to tylko było możliwe bez utraty życia. Jednocześnie szukał możliwości zemsty na USA za porozumienie w Dayton kończące Wojnę na Bałkanach. W tym celu przedostał się do Autonomii Palestyńskiej, a dalej do oddziałów Al-Kaidy, gdzie jego wiedza posłużyła do przygotowania zamachów 9/11. Miał przed atakiem powiedzieć "Oni uprzykrzają mi życie, likwidują front na Bałkanach, a wcześniej zlikwidowali mi Jose i spółkę... Teraz Ahmed i Ibrahim zlikwidują ich chłopców". Mówi się, że Owsienko przez umiejętności z czasów podwójnej służby w Afganistanie wiedział, jakie są słabe punkty systemów ochrony powietrznej AS Army i bez niego nie udałoby się dezaktywować sił NORAD nad Stanami w tamten dzień.
Jedna z późniejszych nagranych wypowiedzi Osamy Bin-Ladena brzmi "Jurij ma głowę do interesów i głowę do drogiego sprzętu. Bez jego pomocy, nie byłoby tylu "Światełek do nieba" w tamten dzień". Ten fakt, jednak jeszcze potem przez lata nie ujrzał światła dziennego. Owsienko robił za pomocnika Saddama przy II Wojnie w Zatoce Perskiej. Okazało się jednak, że Saddam jest przegrany, więc Owsienko wraz ze starymi przyjaciółmi przeniósł się do Afganistanu. Tam zajmował się operacjami "False flag", czyli mordami na Pasztunach. Oczywiście w pzebraniu żołnierzy USA i państw sprzymierzonych. Argattabad i ciała spalone fosforem to jego sprawka. Później widząc nieprzychylne nastawienie talibów do takich akcji znów zaczął szukać zbytu na uran. Musiał wymyśleć jakąś prowokację... Udało się.
Szkoła w Biesłanie. Jedno z dzieci opowiadało "Tamten łysy z czerwonymi okularami wziął dziecko za szyję, podniósł do góry, nad siebie, tak, że się dusiło i krzyczał do niego, szarpał nim harcząc zdartym głosem: "Gdzie jest do cholery ten słoik! No gdzie!". Małemu Saszy wypadło kilka rubli z kieszeni. Ten pan spojrzał na nie, splunął na monety i ścisnął z całej siły Saszkę. Saszka już nie żył. Upadł na podłogę bez czucia". Owsienko po tamtej akcji mógł liczyć na wzrost zaufania ze strony FSB, której formalnie był agentem. Niestety, w Czeczeni był już spalony... Ale dostał kolejną szansę w 2008 w Gruzji. Miał on za zadanie zlikwidować pewną głowę państwa, lecz zawiódł. Wada wzroku pogłębiała się,w dodatku Owsienko nie mógł znieść tekstów o "ślepym snajperze". Tego było dla niego za wiele. W końcu dopadł swoją ofiarę. Resztki fosforowych pocisków "Złoty Melon" dobrze się sprawdzały w przypadku likwidowania obiektów latających. Owsienko za zasługi dostał emeryturę z FSB i sam zaczął już na całym etacie działać "dla siebie". Za walizkę pełną złota pomógł uciec z kraju prezydentowi Tunezji na początku Rewolucji Islamskiej. Później zajmował się porwaniami egipskich żołnierzy na pustynię. Wywoził jeszcze żywych do sali operacyjnych w celu pobrania organów i później wywoził ciała na pustynię. Egipskie siły zbrojne doliczyły się 2700 ciał bez narządów wewnętrznych, rogówek... To musiał zrobić Owsienko. Tylko on był do tego zdolny. Dlatego jest najlepszy. Później powtarzał tę akcję, lecz sprawy wyszły na jaw i musiał w Syrii zagazować pół miasta, by utrzymać to choć trochę dłużej w tajemnicy, jednak wciąż pozostawał w bezpiecznym układzie w Syrii. Sytuacja odwróciła się, gdy przy pewnej pomocy Rosji media zaczęły obwiniać Assada za akcję Owsienki. Ten musiał znów udać się na przymusowy urlop. Wrócił, zabijając 47 osób ze snajperki na Majdanie. False flag? Robota wywiadowcza? Również finansowanie tej akcji jest niejasne. Za to zupełnie jasne jest podpalenie gmachu w Odessie z kilkudziesięcioma Rosjanami w środku. Owsienko wrócił do gry. Jego motywy są słabo poznane.
All Comments (33) Comments
Myślisz tak sobie ej dawno nie widziałem doge
Sprawdzasz czy twoje doge peje są polajkowane
W searchu na fb nie znajdujesz żadnego takiego peja
Wtf?
Odpalasz google i wpisujesz doge
Znajdujesz obrazki piesków, ani śladu żółtego psa
Showing results for "dog"
Search for "doge" instaed
Konfuzja wchodzi
Wchodzisz na konfy na fb z ziomkami i nie widzisz nigdzie żółtego psa
Pytasz się co się stało z doge
- "co? Jakie doge?"
No ten mem z żółtym psem
- "E? Nie kojarzę"
Próbujesz narysować doge w paintcie ale jakoś tak kształtu nie potrafisz sobie przypomnieć
Nie wiesz czy siedział na krześle, na fotelu, na tapczanie
Masz ogromną pustkę
Doge przepadł - myślisz
Nie ma już psa... a jakiego on był koloru?
...
Czasem patrzysz na bochenek chleba czy inny losowy przedmiot, przelatuje Ci przez oczy obraz uśmiechniętego psa złączonego z tym przedmiotem, po czym znika Ci z pamięci, jak to zdanie, ktorego zapomniałeś, a miałeś właśnie wypowiedzieć
Czasem ktoś obrazi kobietę w internecie i ci flashbackuje...
Nie wiesz skąd Ci się wzieło mówienie bonk gdy ktoś coś uderza młotkiem...
A pomimo tego, Shiba inu to twoja ulubiona rasa psów i czujesz się z nimi jakoś tak swojo
Często z rozpędu pisząc dog dopisujesz e i patrzysz na to słowo jakoś tak dziwnie...
A doge pozostaje już tylko w snach
Dobranoc
Od tamtej pory regularnie chodzę do piwniczki siadam przed "obiektem alfa" orwieram paczkę czipsów i oglądam trudne sprawy na Polsacie a on produkuje ze złości więcej niż zakładał plan billego. Jeśli tak dalej pójdzie chyba kupie sobie znowu karnet na siłownie bo zaczynam sie powoli rozleniwiać a pieniędzy mam wystarczajaco zeby sobie na taki luksus pozwolić. Pamiętajcie ze najważniejsze to znaleźć w życiu to w czym sie jest dobrym i robić to
Z fartem mordy
Wchodzę na najwyższe piętro złotych, i już na drugim piętrze zaczyna ciec mi ślina. Nie chodzi o rozkosz wpierdalania, ktorej zaraz doświadczę, chodzi o coś dużo lepszego. O, tak, już widzę! Na horyzoncie zza schodów ruchomych wyłania się north fish. Czuje, jak moje serce gubi rytm, wszystko nagle wydaje się takie jakieś ostrzejsze. Podchodzę, rozglądam się zdenerwowany po tablicach z ofertami, tak, nadal jest! Dodatki do ryby, 7.99! Nałóż raz, ile chcesz! Nawet nie wiedzą, w co się właśnie wkopali.
Najpierw, dla niepoznaki, przeglądam oferte kanapek. Tyci ryboburger za 8 ziko, jasne, może jak zostane rockefellerem. Ukrywając odraze, kieruje wzrok ku panelowi z panierowanymi rybami. Odruchem bezwarunkowym zamawiać już mam najtańszą mirune, pytam się czy ma ości. Ma? No trudno, biore. Biorę? Eeej. Kątem oka zauważam mirune, wersje 2.0. Większa, i z polewą serowo-cebulową. Cebula, moje ty ulubione warzywo. 3 ziko więcej. Tysiące neuronów w moim mozgu naraz eksplodują, walcząc ze sobą o kontrole nad moją jaźnią. Czuje się jakby nagle przybyło mi kilka promili, tylko nie jest tak przyjemnie, bo wiem, że żadna opcja nie jest dobra, jest tylko żła i gorsza.
Po kilku, zdających się trwać eonami, minutach, decyduje się. Nie ma warzywa nad cebule. Odbije sobie na dodatkach.
Teraz zaczyna się najbardziej skomplikowana część operacji. Laska zza lady naklada mi porcje ryby na talerz. Jakis mały ten talerz. Czemu taki mały? "proszę pani, a możnaby dostać może na większym talerzu?""tylko takie mamy." Czemu tak sucho odpowiada. Czyżby wiedziała? Chyba w głębi duszy już wie. To już i tak nie ma znaczenia. Mały talerz w niczyn im nie pomoże.
Mmm, fryteczki, czy ziemniaki opiekane? Myśle, że nałoże oba. Frytki na krawędzi, ziemniaki obok, tak zostaje najmniej wolnej przestrzeni. Doskonale wiem co robie, bo nie robie tego pierwszy raz. Fasolka na rybe, potem znowu ziemniaki, reszte wypełnie puree. Pierwsze piętro gotowe. Ona już wie. Kasjer też, nie wadzi. Moment, w którym mogli coś zrobić, już dawno minął. Teraz to ja jestem bogiem, i jako że jestem dobrym bogiem, to zbuduje dla nich wieże babel.
Czas na surówki. Moja ulubiona część. Mógłbym pewnie napisać o tym doktorat. Colesław ma najlepszy stosunek lepkośći to stałošci konsystencji, dlatego buduje z niego ściany. Środek wypełniam buraczkami (bo kocham buraczki).w ten sposób babilon rośnie, w tym samym zresztą tempie co oczy ekspedientki. Co wezwałabyś chętnie ochrone? I co im powiesz? Że nowe wcielenie Jezusa próbuje zjednoczyć nacje całego świata? Kochana, zadzierasz z siłami, ktorych nie jesteś w stanie zrozumieć.
Osiągnowszy założone 30cm wysokości jestem gotowy zadać ostateczny cios.
Kasjer z niedowierzaniem patrzy się na mnie zza mojej wierzy, gdy pytam go, czy w zestawie jest napój. Może być, za dopłatą. Jasne, poprosze 5.
Rytuał ulega dopełnieniu, pejpasik, piiiik, i wieża moja. 20.50 za kilogram pysznych warzywek, i mirune z cebulą ukrytą gdzieś w wewnętrznych komorach mej świątyni antykapitalizmu. Na świecie, tylko dolewka z KFC jest w stanie walczyć z tym Opus Dei.
Moje imie jest nieistotne, możecie mówić mi anon. Dzisiaj jest 7 czerwca, międzynarodowy dzień seksu. Gdyby seks dało uprawiać się z ideą, moglibyście nazwać mnie pisarzem miłości, niestety jednak, na naszym planie rzeczywistošci uczucie me do budowania babilonów zostanie czysto platoniczne. Lecz pod koniec dnia, to nie ono liczy się najbardziej! Dla mnie najbardziej liczą się zaoszczędzone pieniądze.
1976-na lotnisku w Entebbe w Ugandzie w ramach walki z oddziałem izraelkich komandosów w ramach "operacji Thunderbolt" z zimną krwią zastrzelił Jonatana Netanjahu, dowódcę oddziału komandosów. Po spacyfikowaniu kolegów przebrany za beduina uciekł w kierunku Sudanu dopracowywać rzemiosło tłumiąc krwawo tamtejszą rebelię.
1978-1983-płatny komandos na usługach afrykańskich watażków. Nieoficjalnie mówi się, że dla różnych grup interesów, różnych plemion i dyktatorów, załatwił własnymi rękami ok. 400 osób. Każdemu zabójstwu towarzyszyło wysyczenie przed śmiercią ofierze, przeciągłego "Siema..." do ucha.
1987-1989-podwójny agent w Afganistanie. Odpowiedzialny za masakrę w Gharl Gharlum, gdzie spacyfikował z kilkoma kawalerzystami wioskę zabijając 700 osób. To w tamtych latach dorobił się konkretnej sumy na handlu heroiną i przerzucaniu jej drogą morską do krajów Ameryki Południowej. W Meksyku rozwinął siatkę przemytniczą przez granicę z USA . Przez działalność "Światełek do nieba" (grupy nieletnich przemycających heroinę przez granicę na Rio Grande) utopiło się, lub zostało zastrzelonych w ciągu 10 lat działalności, ok. 200 osób. Najgorszy jednak był rok 1993. Jurij obserwował przez kamery, jak jego zdesperowani JurijJungend pięcioma samochodami siłą próbują się przedrzeć przez granicę. Jurij miał czuwać nad powodzeniem akcji. Jedno auto zostało zniszczone od razu przez straż graniczną USA, zaś reszta po staranowaniu blokady strażników schroniła się między swoimi samochodami. Ostrzał trwał długie sekundy, stare jeepy były dziurawione tak, że wybuch aut pełnych heroiny i śmierć Meksykanów była kwestią czasu. Owsienko mimo dysponowania siłami zdolnymi do pomocy oddziałowi na błagalny telefon "Jurij! Tu wszędzie lata ołów! Oni nas zabiją! Madre mia! Jose krwawi! Jurij! Kapitanie, co mamy robić!? Zaraz zginiemy!" odpowiedział cynicznie i sucho "Róbta co chceta". To wydarzenie pokazuje jego brak litości wobec wrogów, ale i towarzyszy.
Po dorobieniu się konkretnej sumki na tym zbrodniczym procederze, zajął się handlem uranem. To właśnie rakieta z jego serduszkiem załatwiła w 1996 roku Dżohara Dudajewa, dzięki czemu Owsienko pomógł zakończyć I Wojnę w Czeczenii i wycofać się ze sprzedawania uranu Czeczenom, kiedy to tylko było możliwe bez utraty życia. Jednocześnie szukał możliwości zemsty na USA za porozumienie w Dayton kończące Wojnę na Bałkanach. W tym celu przedostał się do Autonomii Palestyńskiej, a dalej do oddziałów Al-Kaidy, gdzie jego wiedza posłużyła do przygotowania zamachów 9/11. Miał przed atakiem powiedzieć "Oni uprzykrzają mi życie, likwidują front na Bałkanach, a wcześniej zlikwidowali mi Jose i spółkę... Teraz Ahmed i Ibrahim zlikwidują ich chłopców". Mówi się, że Owsienko przez umiejętności z czasów podwójnej służby w Afganistanie wiedział, jakie są słabe punkty systemów ochrony powietrznej AS Army i bez niego nie udałoby się dezaktywować sił NORAD nad Stanami w tamten dzień.
Jedna z późniejszych nagranych wypowiedzi Osamy Bin-Ladena brzmi "Jurij ma głowę do interesów i głowę do drogiego sprzętu. Bez jego pomocy, nie byłoby tylu "Światełek do nieba" w tamten dzień". Ten fakt, jednak jeszcze potem przez lata nie ujrzał światła dziennego. Owsienko robił za pomocnika Saddama przy II Wojnie w Zatoce Perskiej. Okazało się jednak, że Saddam jest przegrany, więc Owsienko wraz ze starymi przyjaciółmi przeniósł się do Afganistanu. Tam zajmował się operacjami "False flag", czyli mordami na Pasztunach. Oczywiście w pzebraniu żołnierzy USA i państw sprzymierzonych. Argattabad i ciała spalone fosforem to jego sprawka. Później widząc nieprzychylne nastawienie talibów do takich akcji znów zaczął szukać zbytu na uran. Musiał wymyśleć jakąś prowokację... Udało się.
Szkoła w Biesłanie. Jedno z dzieci opowiadało "Tamten łysy z czerwonymi okularami wziął dziecko za szyję, podniósł do góry, nad siebie, tak, że się dusiło i krzyczał do niego, szarpał nim harcząc zdartym głosem: "Gdzie jest do cholery ten słoik! No gdzie!". Małemu Saszy wypadło kilka rubli z kieszeni. Ten pan spojrzał na nie, splunął na monety i ścisnął z całej siły Saszkę. Saszka już nie żył. Upadł na podłogę bez czucia". Owsienko po tamtej akcji mógł liczyć na wzrost zaufania ze strony FSB, której formalnie był agentem. Niestety, w Czeczeni był już spalony... Ale dostał kolejną szansę w 2008 w Gruzji. Miał on za zadanie zlikwidować pewną głowę państwa, lecz zawiódł. Wada wzroku pogłębiała się,w dodatku Owsienko nie mógł znieść tekstów o "ślepym snajperze". Tego było dla niego za wiele. W końcu dopadł swoją ofiarę. Resztki fosforowych pocisków "Złoty Melon" dobrze się sprawdzały w przypadku likwidowania obiektów latających. Owsienko za zasługi dostał emeryturę z FSB i sam zaczął już na całym etacie działać "dla siebie". Za walizkę pełną złota pomógł uciec z kraju prezydentowi Tunezji na początku Rewolucji Islamskiej. Później zajmował się porwaniami egipskich żołnierzy na pustynię. Wywoził jeszcze żywych do sali operacyjnych w celu pobrania organów i później wywoził ciała na pustynię. Egipskie siły zbrojne doliczyły się 2700 ciał bez narządów wewnętrznych, rogówek... To musiał zrobić Owsienko. Tylko on był do tego zdolny. Dlatego jest najlepszy. Później powtarzał tę akcję, lecz sprawy wyszły na jaw i musiał w Syrii zagazować pół miasta, by utrzymać to choć trochę dłużej w tajemnicy, jednak wciąż pozostawał w bezpiecznym układzie w Syrii. Sytuacja odwróciła się, gdy przy pewnej pomocy Rosji media zaczęły obwiniać Assada za akcję Owsienki. Ten musiał znów udać się na przymusowy urlop. Wrócił, zabijając 47 osób ze snajperki na Majdanie. False flag? Robota wywiadowcza? Również finansowanie tej akcji jest niejasne. Za to zupełnie jasne jest podpalenie gmachu w Odessie z kilkudziesięcioma Rosjanami w środku. Owsienko wrócił do gry. Jego motywy są słabo poznane.