Chciałabym Ci złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji... no, każdy wie jakiej. Życzę Ci mnóstwa czasu na Livaja i resztę jego chińskich kolegów, jeszcze więcej czasu na Twojego idealnego bisza i absolutnej wieczności na rozmowy ze mną. Życzę Ci rocznego zapadu calgonu, najlepiej wersji premium. Aby wszystko z dzisiejszej kolacji poszło w cycki, a portfel ciążył do samej ziemi. Życzę Ci również spełnienia marzeń, nawet tych niemożliwych do spełnienia.
Cześć Ralko.
Wybacz, że zwlekałam tyle z odpowiedzią, powód jest dość prosty - ostatnimi czasy wchodzę na MALa tylko w celu dodania odcinka lub dwóch (mój skill do expienia bajek przez cały dzień gdzieś zaginął, jednak pracuję nad tym), a Twojej wiadomości po prostu nie zauważyłam. Na przyszłość, proszę, pisz na skrzynkę, wtedy wyświetla się powiadomienie.
Co do wczasów, było całkiem sympatycznie, przeżyłam co prawda kilkugodzinną depresję zaraz po powrocie, ale z racji rozpoczęcia szkoły dzień później, byłam zmuszona szybko pozbierać się do kupy. Zderzenie z rzeczywistością okazało się raczej brutalne, do dziś tęskno mi za całodziennym czytaniu w przyjemnym cieniu basenowego parasola, monotonnym pływaniem w idealnie chłodnej wodzie, wokół tego samego mostku, zapachem świeżo wypiekanej pizzy, no i przede wszystkim, błogim stanem relaksacji i posiadania wszystkiego w dolnej części pleców. Nauczycielom właśnie przypomniało się, że przez ostatnie dwa lata robiliśmy tyle co nic, a egzaminy czyhają tuż za rogiem, stąd zasuwamy jak nienormalni, próbując wpasować się w terminy oddania pracy/prezentacji/eseju/folderu/cokolwiek. Paznokieć jest już praktycznie rozmiaru swoich pozostałych dziewięciu kolegów, zdjęłam plasterek w ostatnich kilku dniach wakacji, nosząc go tylko na kolację (bardziej ze względów wizualnych, niźli zdrowotnych, nie prezentował się zbyt atrakcyjnie).
Odwołuję to, co powiedziałam o obiecującym weekendzie. Chodzę cała zestresowana, nie śpię, nie jem, nie wiem co się ze mną dzieje, nie wiem czy jutro w ogóle pójdę do szkoły, czuję się jak jeden wielki kłębek nerwów, jestem nie do przeżycia dla otoczenia i w ogóle kicha. Z niesmakiem myślę o czekających mnie sezonówkach czy chapterach ulubionych mang, nie wchodzę na skajpy i inne komunikatory ze strachu przed ludźmi i tylko moim internetowym znajomym jestem w stanie cokolwiek powiedzieć. To jest chyba zaleta tego nieznania się do końca, łatwiej jest rozmawiać nawet w trudniejszych chwilach.
Potrzebuję długich, relaksujących wakacji. W trybie natychmiastowym. Nic mnie nie interesuje pierwszy dzień jesieni. Wakacje, NOW.
Idę niedługo na badanie krwi, podejrzewa u mnie rodzina jakieś choróbska dziwne. Nie wiem czemu, twierdzą tylko, że strasznie jestem blada, wręcz chorobliwie, i ciągle z podpuchniętymi sińcami pod paczadłami chodzę. Przecież ja mam taką karnację.
Nienawidzę szczepionek, pobierania krwi i znieczuleń, generalnie strzykawki darzę soczystą, szczerą nienawiścią, na sam widok mnie mdli. I jeszcze to, że trzeba być na czczo... :<
Też muszę kupić rower, bo nie mam i na mamy jeżdżę. A mama tego faktu nie lubi, więc muszę jakoś zarobić na własny. Do tej listy zakupów dochodzi jeszcze komputer, bo aktualny naprawdę, bez absolutnie żadnej przesady to mówię, wydaje swoje ostatnie tchnienia i przydałaby mi się nowa szafa do pokoju, bo aktualną komodę mam nieco za małą. Tyle wydatków...
No dobra
Pa
Wracam do swojego marnego życia
Trzymaj się :>
Nie, mnie się on w ogóle nie podoba, uwielbiam natomiast wydźwięk języka francuskiego, uważam, że jest niebywale elegancki. I japoński też wydaje mi się jakiś taki melodyjny, w przeciwieństwie do koreańskiego czy też chińskiego, który, prawdę mówiąc, brzmi jak odgłosy wydawane przez słonie w trakcie sezonu godowego, z całym szacunkiem.
Poprzedni sezon uważam za bardzo słaby, więc nietrudno, by bogaty w dobre serie sezon letni pobił wiosenny na głowę. Uch, jaka szkoda, że już się kończy :
Szykuje się całkiem aktywny weekend, codziennie gdzieś wychodzę, tu parki, tam rowery, kurczę, ale ze mnie rozchwytywana osoba, no nie mogę, no. Jestem okropnie zmęczona i przytłoczona życiem, czuję, że się rozkładam i przy najmniejszym obniżeniu temperatury się rozchoruję. Może to i dobrze, przynajmniej zyskam kilka dni odpoczynku.
Tak, wiesz, opowiadałam Ci chyba kiedyś, jak nie, to miłej stalk-akcji, o programie matury międzynarodowej sratatata. Nieważne. Tak czy siak, jedno jest pewne - angielski pełną parą.
Ja kaleczę niemiecki moim swojskim, śląskim akcentem. Czuję się dzięki temu bardzo fair.
TAK. Czekałam, aż mnie o to spytasz. W tym sezonie jest lepiej i gorzej, ale kilka ciekawych pozycji się znalazło. Zankyou no Terror, absolutna perełka, uwielbiam. Barakamon - uwielbiam. Aldnoah.Zero - naprawdę, naprawdę kolejny ulubieniec sezonu. Gekkan Shoujo - leciutkie, ale jakie przyjemne! Tokyou Ghoul - nie powiem, że ulubieniec, ale również niezwykle udane. Kurosz też mi się podoba. Czyli w sumie sezon uznaję za dość udany, z wyjątkiem kilku niepowodzeń wszystko cacy.
Przekonałam się do Akame ga KILL, chciałam rzucić, ale ostatnio nawet mnie trochę wciągnęło.
To jest istny koszmar, ta kobieta jest absolutnie nienormalna, traktuje nas jak bydło, które jakimś cudem znalazło się w klasie. Mówi do nas per "sweet children", a ja jestem "sweet little girl". Ale jej ton bynajmniej nie jest "sweet". A jak się wkurzy, przestawia się na polski i wyjeżdża do nas z robalami, dziećmi, dziewczynkami.
Reszta natomiast jest okej, zaczęłam się już przestawiać na angielski na co dzień, łapię się już i na tym, że do sprzedawczyni w maku chcę wyjechać z inglisza. W klasie mam kilku Koreańczyków i Skandynawów, jeszcze jakiś innych, ale nie zdążyłam ich do końca ogarnąć jeszcze.
Pamiętam Niemkę, która jeszcze w podstawówce przyjechała do mnie na wymianę. Po angielsku potrafiła powiedzieć tylko "yes, no, sorry, thank you" i na tym kończyły się jej umiejętności językowe. A ja z niemieckiego z kolei noga jestem, i ledwo się potrafiłyśmy dogadać.
Coś mnie ostatnio tknęło na dramy i oglądam je na okrągło, zaniedbując obecny sezon i wszystko inne. A to przecież tylko takie głupie seriale azjatyckie...
Dobra, lecę, powodzenia Pralciu w szkole i w nieżyciu, w życiu też, baw się dobrze i w ogóle to trzymaj się ciepło!
Miłego dnia, moja droga.
Pralciu, witaj. Szkoła ;____;
Jakkolwiek obiecująca by nie była perspektywa nowych znajomości sratatata, szkoła szkołą zawsze pozostanie, tak samo znienawidzoną i nieprzyjemną jak zawsze. Trafiła mi się okropna matematyczka, według której odstawiam przy tablicy kabaret, bo 6 myli mi się z 9. Nie mam czasu robić sobie smacznych śniadań (tak, po prostu nie chce mi się wstawać, masz mnie), więc żywię się jogurtami i innymi produktami gotowymi. Generalnie żyję, mam się dobrze, dużo jem i jeszcze więcej narzekam, czyli po staremu. A co tam u Ciebie?
Cześć. c:
Wybacz, że dopiero teraz, ale wcześniej w ogóle tu nie wchodziłam (nie licząc aplikacji na telefonie gdzie mogę tylko zmieniać listę).
No coś tam się znamy. C:
Elo .
Nie pierdol , przyjęłam Cię bez żadnych przeszkód C:
Pewnie konwersacją tego nazwać nie można , ale gadałyśmy parę razy . Poza tym zawsze może zdarzyć cud i jedna z nas zacznie rozmowę na zapytaju .
Chuj wie c:
All Comments (17) Comments
Chciałabym Ci złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji... no, każdy wie jakiej. Życzę Ci mnóstwa czasu na Livaja i resztę jego chińskich kolegów, jeszcze więcej czasu na Twojego idealnego bisza i absolutnej wieczności na rozmowy ze mną. Życzę Ci rocznego zapadu calgonu, najlepiej wersji premium. Aby wszystko z dzisiejszej kolacji poszło w cycki, a portfel ciążył do samej ziemi. Życzę Ci również spełnienia marzeń, nawet tych niemożliwych do spełnienia.
Odpiszę po Świętach, jak mnie najdzie wena :>
Pozdrawiam mikołajowo :)
Wybacz, że zwlekałam tyle z odpowiedzią, powód jest dość prosty - ostatnimi czasy wchodzę na MALa tylko w celu dodania odcinka lub dwóch (mój skill do expienia bajek przez cały dzień gdzieś zaginął, jednak pracuję nad tym), a Twojej wiadomości po prostu nie zauważyłam. Na przyszłość, proszę, pisz na skrzynkę, wtedy wyświetla się powiadomienie.
Co do wczasów, było całkiem sympatycznie, przeżyłam co prawda kilkugodzinną depresję zaraz po powrocie, ale z racji rozpoczęcia szkoły dzień później, byłam zmuszona szybko pozbierać się do kupy. Zderzenie z rzeczywistością okazało się raczej brutalne, do dziś tęskno mi za całodziennym czytaniu w przyjemnym cieniu basenowego parasola, monotonnym pływaniem w idealnie chłodnej wodzie, wokół tego samego mostku, zapachem świeżo wypiekanej pizzy, no i przede wszystkim, błogim stanem relaksacji i posiadania wszystkiego w dolnej części pleców. Nauczycielom właśnie przypomniało się, że przez ostatnie dwa lata robiliśmy tyle co nic, a egzaminy czyhają tuż za rogiem, stąd zasuwamy jak nienormalni, próbując wpasować się w terminy oddania pracy/prezentacji/eseju/folderu/cokolwiek. Paznokieć jest już praktycznie rozmiaru swoich pozostałych dziewięciu kolegów, zdjęłam plasterek w ostatnich kilku dniach wakacji, nosząc go tylko na kolację (bardziej ze względów wizualnych, niźli zdrowotnych, nie prezentował się zbyt atrakcyjnie).
A jak Tobie się wiedzie?
Potrzebuję długich, relaksujących wakacji. W trybie natychmiastowym. Nic mnie nie interesuje pierwszy dzień jesieni. Wakacje, NOW.
Idę niedługo na badanie krwi, podejrzewa u mnie rodzina jakieś choróbska dziwne. Nie wiem czemu, twierdzą tylko, że strasznie jestem blada, wręcz chorobliwie, i ciągle z podpuchniętymi sińcami pod paczadłami chodzę. Przecież ja mam taką karnację.
Nienawidzę szczepionek, pobierania krwi i znieczuleń, generalnie strzykawki darzę soczystą, szczerą nienawiścią, na sam widok mnie mdli. I jeszcze to, że trzeba być na czczo... :<
Też muszę kupić rower, bo nie mam i na mamy jeżdżę. A mama tego faktu nie lubi, więc muszę jakoś zarobić na własny. Do tej listy zakupów dochodzi jeszcze komputer, bo aktualny naprawdę, bez absolutnie żadnej przesady to mówię, wydaje swoje ostatnie tchnienia i przydałaby mi się nowa szafa do pokoju, bo aktualną komodę mam nieco za małą. Tyle wydatków...
No dobra
Pa
Wracam do swojego marnego życia
Trzymaj się :>
Nie, mnie się on w ogóle nie podoba, uwielbiam natomiast wydźwięk języka francuskiego, uważam, że jest niebywale elegancki. I japoński też wydaje mi się jakiś taki melodyjny, w przeciwieństwie do koreańskiego czy też chińskiego, który, prawdę mówiąc, brzmi jak odgłosy wydawane przez słonie w trakcie sezonu godowego, z całym szacunkiem.
Poprzedni sezon uważam za bardzo słaby, więc nietrudno, by bogaty w dobre serie sezon letni pobił wiosenny na głowę. Uch, jaka szkoda, że już się kończy :
Szykuje się całkiem aktywny weekend, codziennie gdzieś wychodzę, tu parki, tam rowery, kurczę, ale ze mnie rozchwytywana osoba, no nie mogę, no. Jestem okropnie zmęczona i przytłoczona życiem, czuję, że się rozkładam i przy najmniejszym obniżeniu temperatury się rozchoruję. Może to i dobrze, przynajmniej zyskam kilka dni odpoczynku.
Całusy <3
Ja kaleczę niemiecki moim swojskim, śląskim akcentem. Czuję się dzięki temu bardzo fair.
TAK. Czekałam, aż mnie o to spytasz. W tym sezonie jest lepiej i gorzej, ale kilka ciekawych pozycji się znalazło. Zankyou no Terror, absolutna perełka, uwielbiam. Barakamon - uwielbiam. Aldnoah.Zero - naprawdę, naprawdę kolejny ulubieniec sezonu. Gekkan Shoujo - leciutkie, ale jakie przyjemne! Tokyou Ghoul - nie powiem, że ulubieniec, ale również niezwykle udane. Kurosz też mi się podoba. Czyli w sumie sezon uznaję za dość udany, z wyjątkiem kilku niepowodzeń wszystko cacy.
Przekonałam się do Akame ga KILL, chciałam rzucić, ale ostatnio nawet mnie trochę wciągnęło.
Dlatego z nim zerwałam. Powiewa nudą.
Całusy :*
Reszta natomiast jest okej, zaczęłam się już przestawiać na angielski na co dzień, łapię się już i na tym, że do sprzedawczyni w maku chcę wyjechać z inglisza. W klasie mam kilku Koreańczyków i Skandynawów, jeszcze jakiś innych, ale nie zdążyłam ich do końca ogarnąć jeszcze.
Pamiętam Niemkę, która jeszcze w podstawówce przyjechała do mnie na wymianę. Po angielsku potrafiła powiedzieć tylko "yes, no, sorry, thank you" i na tym kończyły się jej umiejętności językowe. A ja z niemieckiego z kolei noga jestem, i ledwo się potrafiłyśmy dogadać.
Coś mnie ostatnio tknęło na dramy i oglądam je na okrągło, zaniedbując obecny sezon i wszystko inne. A to przecież tylko takie głupie seriale azjatyckie...
Dobra, lecę, powodzenia Pralciu w szkole i w nieżyciu, w życiu też, baw się dobrze i w ogóle to trzymaj się ciepło!
Miłego dnia, moja droga.
Jakkolwiek obiecująca by nie była perspektywa nowych znajomości sratatata, szkoła szkołą zawsze pozostanie, tak samo znienawidzoną i nieprzyjemną jak zawsze. Trafiła mi się okropna matematyczka, według której odstawiam przy tablicy kabaret, bo 6 myli mi się z 9. Nie mam czasu robić sobie smacznych śniadań (tak, po prostu nie chce mi się wstawać, masz mnie), więc żywię się jogurtami i innymi produktami gotowymi. Generalnie żyję, mam się dobrze, dużo jem i jeszcze więcej narzekam, czyli po staremu. A co tam u Ciebie?
Wybacz, że dopiero teraz, ale wcześniej w ogóle tu nie wchodziłam (nie licząc aplikacji na telefonie gdzie mogę tylko zmieniać listę).
No coś tam się znamy. C:
To nic , że na początku kojarzył mi się z pralką ... Cii !
Nie pierdol , przyjęłam Cię bez żadnych przeszkód C:
Pewnie konwersacją tego nazwać nie można , ale gadałyśmy parę razy . Poza tym zawsze może zdarzyć cud i jedna z nas zacznie rozmowę na zapytaju .
Chuj wie c: