Jaki jest tasiemiec którego nie lubisz najbardziej? (w końcu nie każdą serie sie lubi... przynajmniej w większości)
Jeśli jakiegoś nie lubisz to napisz to tutaj, ale najpierw uzasadnij :3
Mój - Bleach nie lubię go całym sercem. Na początku był świetny, po to żeby zacząć gnić w Hueco Mundo, po czym totalnie spleśniał podczas walk w Karakurze... Fabułe sknocili, najlepsze postacie albo zginęły albo zaginęły, Aizen stał się
ćmo/motylo/kondomem
, a Tousen
muchą
... Eh. Do tego sknocili Gin'a po tym jak pokazali tą jego
prawdziwą osobowość i cele
nie wspominając już o całej reszcie. Z resztą, po jaką cholere oni nadal ciągną tą serie? To już nawet sensu nie ma. Jak dla mnie ciągną tylko kasę, i nie warto tego oglądać gdy w pobliżu jest naprawdę wiele dobrych serii...
Krótko pisząc podpisuje się pod słowami Nayachi od siebie dodam, że w Bleach strasznie boli mnie:
Mały spoiler dla tych którzy niedoszli do niesławnej bitwy o Karakure
- Zrobienie z głównego bohatera chłopca do bicia.
- Bankai a raczej ich brak.
Po co tym shinigami bankai skoro połowa kapitanów woli umrzeć i dać głównemu złemu zapanować nad światem nich ich użyć
- Nieśmiertelność dobrych bohaterów, którzy nie giną nawet po dosłownym przecięciu na pół lub wyrwaniu połowy brzucha.
To swoją drogą nie bolało by tak gdyby nie to, że źli giną od byle ciachnięcia/dziabnięcia mieczem.
- Pierwsza 3 trojka espada to była jakaś kpina.
Tyle było gadania, jacy to oni się potężni a zostali pokonani bardzo łatwo i bez fajerwerków.
Zresztą po co autor mangi robił taką wielką tajemnice z ich numerków skoro ostatecznie nie miały one żadnego znaczenia.
Mógłbym jeszcze długo wymieniać, co mi się w Bleach nie podobało, ale prawda jest taka, że najbardziej żal mi tego, że niegdyś moja ulubiona seria stoczyła się na samo dno.
Nie darzę zbyt wielką sympatią Beelzebuba. Z tego co słyszałam, anime ma mieć 50 odcinków plus, manga cały czas wychodzi. Przypuszczam więc, że można zaliczyć ten twór pod tasiemiec.
Nie przepadam za tą serią, gdyż: jest męcząca, nudna i co najgorsza nieśmieszna. Bohaterowie wyglądają jakby tworzyli je ludzie z zaawansowaną demencją starczą, kiedy to siada wzrok i różne części ciała zaczynają żyć własnym życiem. Animacja pozostawia wiele do życzenia, tak jak drugi opening oraz kanciastość fryzury Toujo. Nie wspominając o scenach walki, których w serii tej nie uświadczymy. W ostateczności możemy zadowolić się statycznymi, głupkowatymi tłami, których prawdopodobnym założeniem było wywołanie u widza śmiechu. Nie wiem czy kogoś to bawi, mnie w każdym bądź razie nie. Żaden odcinek nie obejdzie się bez ryczącego zielonowłosego potwora, chociaż teraz już nie jest tak źle jak było na początku. Przeciągane wątki. Beznadzieje zapychacze. Rozszczepienie arcu z Toujo, zniszczenie swoistej świetności Beelzebuba, stworzonej przez twórcę mangi, pana Tamurę. Nie wiem czy to moja wizja, czy ktoś również tak uważa, ale reżyser, przez swoją genialność zmienił postacie. Oga stał się żałosny, Furuichi zbyt gejowski i zboczony (to już nawet śmieszne nie jest) a Baby Beel wkurzający. Wszystkich, których uwielbiałam w mandze, teraz mnie masowo dobijają. Zdecydowanie wolę pierwowzór, który przynajmniej nie jest zrobiony "na odwal".
Jednak od Beelzebuba znacznie gorszy jest Bleach. Od zebrania SS w Karakurze, mój poziom tolerancji wobec tej serii gwałtownie spada. Właściwie od tego momentu nie było w niej nic ciekawego. Jednym słowem dno. O nowych rozdziałach mangi i tych całych fullsringach nie wspominając. Gdzie się podziały Twoje świetne pomysły Kubusiu? Czyżbyś spuścił w kiblu? Niby chcę wierzyć, że manga kiedyś przyniesie coś ciekawego, ale z każdym nowym rozdziałem, uświadamiam sobie, że to niemożliwe.
No i na Boga, co jest z Sado? Zachowuje się choćby była najważniejszy i najsilniejszy. A teksty "Chcemy być silni, by Ci pomóc Ichigo", już nie powiem czym mi wychodzą. xD
Prawda top "sri" espady zostało szybko pokonane, ale co z Aizenem?
Przez x-set odcinków było masowe pieprzenie o pokonani głównego złego i zażegnaniu sprawy. A co wyszło? Wyszło gówno z dupy, za przeproszeniem, bo Aizen (i jego misterny plan), któremu nawet kapitanowie nie dawali rady, został pokonany przez Ichigo w moim zdaniem, żałosnej walce. Bardziej widowiskowe byłoby chyba wystrzelenie różowego laseru z palca u nogi niż to co zaserwował nam Tite. Niby wszystko działo się za szybko (finałowa akcja z Aizenem, bo reszta ciągła się jak krowie flaki) a nudą zawiewało nieziemsko, ale to już rutyna.
Oczywiście co do espady i reszty się zgadzam. I nawet bym mogła na to przymknąć oko, gdyby Grimmjowy i inne niewiasty nie gryzły gleby. Przynajmniej były jakieś "barwne" postaci. W ogóle nudzą mnie moi wszyscy ulubieni bohaterowie... Żałość nad żałością po prostu.
Swoją drogą należałoby dodać o pasjonujących fillerach, których po prostu nie da się nie kochać. Zastanawia mnie co przyćpali twórcy, że zawsze wychodzą im tak intrygujące historie.
Dla mnie Bleach skończył się wraz z ostatnim dużym arcem. Teraz jest jedna wielka wybliczowana kupa, której próbuje naśladować "oryginał", ale coś jej nie wychodzi.
Yamaha152 said: Mógłbym jeszcze długo wymieniać, co mi się w Bleach nie podobało, ale prawda jest taka, że najbardziej żal mi tego, że niegdyś moja ulubiona seria stoczyła się na samo dno.
Cierpię na ten sam rodzaj żalu.
Najacze, Twoja nienawiść do Aizena, mnie zasmuca...
Beelzebub - na początku było śmiesznie i fajnie, ale po około 9 odcinkach zaczęło się psuć. Po 12 rzuciłam w cholerę do on hold i nie wiem czy kiedykolwiek wznowię oglądanie. Jakoś tak zaczął mnie irytować ten humor po tych kilku epkach.
SKET Dance - niby ma być z tego tasiemiec, ja jednak jakoś tego nie widzę zupełnie. Mam w planie wznowić kiedyś i dotrwać do około 20 odcinka, dam szanse, co mi szkodzi, ale mimo to jakoś sama nie wiem. :x